17 kwi 2009

Chwile ulotne

No i po "Vicky Cristina Barcelona".

Jak wrażenia? Generalnie film mi się podobał.

O czym? O tym jak ludzie potrafią sobie skomplikować życie. A może raczej o tym, jak życie się potrafi skomplikować SAMO.


Jeden z moich ulubionych reżyserów, dwie moje ulubione aktorki (Johansson i Cruz) - już na starcie byłam pozytywnie nastawiona. Ale... nie ma tak dobrze. Od razu zraziła mnie narracja z offu. Nie znoszę tego po prostu. To dla mnie jak potwarz, sygnał od reżysera, że ma mnie za idiotkę, która nie zrozumie niuansów filmu. Jakoś się jednak do tego pierdzielenia Wszechwiedzącego Kogoś musiałam przyzwyczaić. Jak już się przyzwyczaiłam, to film naprawdę mnie wciągnął. Penelope jest po prostu genialna. Nie jest piękna, ale jest zjawiskowa - to coś o wiele więcej.

Jutro reszta recenzji. Spaaaaaać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz