Tak sobie myślę, że "VCB" to film także ( a może nawet przede wszystkim) o "chronicznym braku satysfakcji" (to kwestia Marii Eleny, czyli Penelope Cruz). Allen twierdzi, że każdy jest zadowolony ze swojego życia do czasu. Dopóki nie spotka kogoś mniej lub bardziej podobnego do hiszpańskiego malarza, Juana Antonio. Nie mówię tu oczywiście o wyglądzie zewnętrznym - chodzi o stosunek do życia i miłości. Daleki od konwenansów, czy jak mówi Cristina (Scarlett Johansson): "cliches of love".
W zetknięciu ze spontanicznym i wolnym artystą nawet Vicky, której wydawało się, że wie, czego w życiu chce i co sprawi, że będzie szczęśliwa, zaczyna się wahać. Jej permanentne szczęście zmienia się w ów chroniczny brak satysfakcji.
Czy tak musi być z każdym? Jeszcze nie wiem.
Film na pewno skłania do zastanowienia się nad swoim życiem. Choć, jak to u Allena zazwyczaj bywa, wszystko podane jest w sosie lirycznego komizmu.
Jak dla mnie 8/10.
A tu recenzja koleżanki współpracującej z "moją" Kulturą.wm.pl. Polecam.
18 kwi 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Byłem w Barcelonie. Odnajduję (na zwiastunie, bo na filmie jeszcze nie byłem) znajome miejsca... kocham Hiszpanię. Kocham Penelope Cruz :-D
OdpowiedzUsuń